Ocena działań wojskowych prowadzonych w czasie pierwszej wojny gruzińskiej jest bardzo trudna, gdyż dysponujemy głównie przekazami medialnymi wygenerowanymi przez obie strony konfliktu, a materiały analityczne są wciąż pełne niedomówień i domniemań. Nie może to z resztą dziwić, gdyż od zakończenia konfrontacji upłynęło zaledwie kilkanaście tygodni.
W wymiarze taktycznym pierwsza faza działań gruzińskich została dobrze zaplanowana i sprawnie przeprowadzona. Siły pierwszego rzutu wykazały sie dobrym poziomem wyszkolenia i duchem zaczepnym, zaś dowództwo sprawnie ?zarządzało? walką. Część analityków wskazuje jednak na różnicę w poziomie wyszkolenia między piechotą, a artylerią (co wymaga jednak weryfikacji), oraz między piechotą, a przydzieloną jej jako wsparcie bronią pancerną. Drugą z postawionych tez potwierdzać mogą straty w czołgach, które Gruzini ponieśli podczas walk w Cchinwali od ognia ręcznych środków przeciwpancernych. Lotnictwo gruzińskie udzieliło piechocie wsparcia ogniowego, choć trudno obecnie oceniać, jaka była jego rzeczywista rola w boju.
W momencie wejścia do działań wojsk rosyjskich pierwszorzutowe pododdziały gruzińskie potrafiły sprawnie przejść do działań obronnych i powstrzymać pierwsze uderzenia. Należy jednak pamiętać, że Rosjanie wprowadzali siły do walki w miarę ich napływania do rejonu działań, nie zaś w formie skoordynowanego zwrotu zaczepnego. Waz z narastaniem ilości sił przeciwnika sytuacja Gruzinów stawała się coraz trudniejsza. Składały się na to dwie zasadnicze przyczyny: potęgująca się przewaga rosyjska oraz praktyczny brak odwodów, które mogłyby tę przewagę liczebną częściowo choćby zniwelować. Co więcej zmobilizowanie rezerwy w postaci Gwardii Narodowej przyniosło, według części materiałów gruzińskich, efekt odwrotny od zamierzonego.
Źle wyszkoleni i kiepsko uzbrojeni rezerwiści nie tylko nie wzmocnili sił operacyjnych, ale zarazili walczących na froncie żołnierzy defetyzmem i panikarskimi nastrojami. W rezultacie Gruzini nie byli w stanie sprawnie wykonać odwrotu (jest to jedno z najtrudniejszych zadań dla każdej armii), który przerodził się w paniczną ucieczkę. Żołnierze porzucali nie tylko ciężki sprzęt, ale również broń osobistą i ekwipunek, a nawet zanotowano przypadki zrzucania mundurów i poszukiwania cywilnej odzieży u miejscowej ludności. Zasadniczy komponent operacyjny sił zbrojnych Gruzji został więc całkowicie rozbity. Być może jest to ocena przerysowana, ale wydaje się, że Gruzinom zabrakło ?dojrzałości operacyjnej?, okazali się zdolni do sprawnego przeprowadzenia zawczasu zaplanowanych działań taktycznych, ale nie potrafili skutecznie i spójnie działać, gdy pierwotna koncepcja się załamała. Krótka zakończona klęską kampania złamała też bez wątpienia z trudem budowane morale armii. Odbudowa ?wojska gruzińskiego? będzie zatem problemem złożonym, zarówno w wymiarze finansowym i technicznym, jak i przede wszystkim psychologicznym.
Choć może zabrzmieć to paradoksalnie, gruzińska akcja wojskowa w zasadzie nie miała wymiaru operacyjnego, gdyż wobec przyjęcia życzeniowego założenia, że Rosja interweniować nie będzie lub też nie zdoła interweniować przed ?zamrożeniem? walk przez międzynarodową mediację zaangażowanie militarne miało się rozpocząć i zakończyć na poziomie taktycznym. W rezultacie, gdy konfrontacja wymknęła się spod kontroli władz w Tbilisi siły Abchazów, przy wsparciu Rosjan, bez większych trudności zniosły ubezpieczenia przeciwnika, wtargnęły do Wąwozu Kodori i w ciągu dwóch dni wyparły z niego siły gruzińskie.
Tym samym Gruzja utraciła ostatnią kontrolowaną przez siebie część Abchazji, która została zajęta w roku 2006 w toku ryzykownej (ze względu na możliwą juz wówczas reakcję Moskwy) operacji woskowej. Wykorzystując to, prezydent Abchazji, Siergiej Bagapsz, ogłosił osiągnięcie granicy Abchazji z 1921 roku, czyli ?pełne wyzwolenie kraju?. Z Abchazji wyszły następnie działania rosyjskie na Poti, w trakcie których zniszczono między innymi, zablokowaną tam, gruzińską marynarkę wojenną.
Oficjalnie straty gruzińskie wyniosły podczas trwania konfliktu 215 zabitych (w tym 69 osób cywilnych i 13 policjantów) oraz 1496 rannych. Z kolei według publikacji rosyjskich straty przeciwnika sięgnąć miały i 500 zabitych. Wydaje się, że prawda jak zwykle leży po środku. Nie ulega natomiast wątpliwości, że Gruzja straciła zdecydowaną większość ciężkiego sprzętu (w tym praktycznie całą marynarkę wojenną i wojska lotnicze) oraz poniosła bardzo poważne straty w indywidualnej i zespołowej broni strzeleckiej, w wyposażeniu wojskowym i infrastrukturze militarnej. Kraj poniósł ponadto bolesne szkody w infrastrukturze cywilnej (system energetyczny, drogi, linie kolejowe), zaistniała tez konieczność znalezienia przed zimą domów dla uchodźców (dane dotyczące uchodźców są kolejnym elementem wojny propagandowej miedzy stronami, w związku z czym trudno przytoczyć wiarygodne dane).
W wyniku błędnych ocen polityczno-strategicznych dokonanych przez najwyższe kierownictwo państwa i samego prezydenta kraju Gruzja poniosła zatem klęskę w polu, tracąc budowaną wielkim wysiłkiem finansowym i organizacyjnym armię. Straty polityczne są jednak jeszcze większe. Z obecnej perspektywy już można postawić tezę, że nieprzemyślana akcja militarna doprowadziła do znacznego odsunięcia w czasie ewentualnego członkostwa Gruzji w NATO. W trakcie szczytu Sojuszu, który odbył się na początku grudnia, Tbilisi nie otrzymało oczekiwanego planu i harmonogramu działań dostosowawczych i musiało zadowolić się deklaracją, że organizacja gotowa jest otworzyć się dla Gruzji… w bliżej nieokreślonej przyszłości. W taki sam sposób potraktowano także Ukrainę, co również bez wątpienia jest pokłosiem sytuacji na Kaukazie. Równocześnie Sojusz zdecydował się na kontynuowanie dialogu z Rosją, co już samo w sobie jest niewątpliwym sukcesem moskiewskiej dyplomacji. Trudno zatem nie skonstatować, że wojna doprowadziła do cofnięcia się Gruzji na drodze do europejskich struktur bezpieczeństwa, co już wystarczy (pomijając straty ludzkie i zniszczenia materialne), by uznać ją za stronę całkowicie przegraną.
Rosja fetuje militarny triumf. Na przykład Anatolij Cyganok, szef Centrum Prognoz Wojskowych w instytucie Analizy Politycznej i Wojskowej, napisał: ?wojna na Kaukazie była pierwszym przykładem konfrontacji armii rosyjskiej i systemu wojskowego zbudowanego według wzorca natowskiego. Fakt, że w ciągu półtorej doby udało się nam zgromadzić porównywalne z przeciwnikiem siły i rozgromić go, należy uznać za spektakularny sukces rosyjskiego oręża?.
Ocena powyższa to jednak bez wątpienia wspaniały przykład urzędowego optymizmu, a stwierdzenie, że armia gruzińska prezentowała standard ?natowskiego wzorca? to już poważne przerysowanie. Rosjanie w konfrontacji z Gruzją wykorzystali przede wszystkim przewagę, którą dysponowali w każdym wymiarze, od struktur dowodzenia szczebla operacyjnego poczynając, przez siłę ognia, a na ?ilości bagnetów? kończąc. Bardzo krótki czas wojskowej reakcji na gruzińskie działania wymierzone w Osetię Południowa trzeba ocenić pozytywnie, ale bardziej w wymiarze polityczno-strategicznym, niż w wymiarze taktycznym i operacyjnym. Krótki ?czas martwy? świadczy po prostu o tym, że plany interwencji rosyjskiej były przygotowane zawczasu, a rosyjskiemu czynnikowi politycznemu nie zabrakło woli i odwagi, by zapalić wojskowym przysłowiowe ?zielone światło?.
Samo ?poderwanie? sił (zwłaszcza oddziałów ?pogotowia bojowego?) i ich rozwinięcie przeprowadzono sprawnie, choć układ dróg, a zwłaszcza wspomniany tunel Roki dysponowały ograniczoną przepustowością, co w naturalny sposób kanalizowało ruch wojsk i powodowało powstawanie zatorów. Rozważania o ewentualnym wpływie na przebieg działań ewentualnej, skutecznej akcji Gruzinów przeciwko tej arterii to obecnie już czyste ?military fiction? ale podkreślić trzeba, że uchwycenie i zapewnienie drożności tunelu było dla Rosjan w pierwszej fazie działań czynnikiem krytycznym.
Przebieg działań zdaje się jednak wskazywać, że dowództwo rosyjskie nie doceniło poziomu wyszkolenia i ducha bojowego operacyjnych związków taktycznych przeciwnika. Działania grup taktycznych prowadzone bez rozpoznania i ubezpieczenia skrzydeł doprowadziły do ciężkich strat. W warunkach wsparcia gruzińskiej obrony przez artylerię jej kruszenie zajmowało stosunkowo dużo czasu, mimo posiadanej przez stronę rosyjska przewagi liczebnej i ogniowej.
Najważniejsze było chyba jednak to, że Rosjanie nie byli zdolni razić sił przeciwnika spoza zasięgu jego ognia. W żaden sposób nie można więc porównać interwencji w Gruzji do alianckich działań prowadzonych zarówno podczas pierwszej, jak i drugiej wojny w Zatoce Perskiej. Okazuje się, że sieciocentryczność jest dalej dla sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej pieśnią przyszłości. Armia rosyjska nadal pozostaje armią ?drugiej fali?, siłami zbrojnymi sprzed gigantycznej rewolucji informacyjnej, w której głęboko już tkwią najnowocześniejsze organizmy militarne świata. Walczy ona nadal masami piechoty zmechanizowanej wspieranej przez artylerię i czołgi według rozwiązań taktycznych i operacyjnych wypracowanych w środkowej i końcowej fazie zimnej wojny.
Trudno zresztą mówić o prowadzeniu wojny ?epoki informacyjnej?, gdy podczas walki regułą, a nie wyjątkiem, są problemy z utrzymaniem łączności (nie wszystko można wytłumaczyć trudnym, górskim terenem, w którym warunki propagacji fal radiowych są naprawdę fatalne), rozpoznanie satelitarne nie zapewnia ciągłego pokrycia rejonu działań, aparatów bezpilotowych było jak na lekarstwo, a w celu rozeznania się w sytuacji trzeba było ściągać samoloty Tu-22MR ze składu lotnictwa strategicznego. Armia rosyjska tkwi więc nadal korzeniami w realiach XX wieku.
Według oficjalnych danych rosyjskich siły zbrojne Federacji straciły podczas działań bojowych 64 poległych oraz 323 rannych i kontuzjowanych (z kolei rosyjscy dziennikarze spekulują, że mogło zginąć nawet 200 żołnierzy). Armia federalna utraciła też co najmniej kilkadziesiąt wozów bojowych i co najmniej cztery samoloty bojowe (trzy Su-25 i Tu-22MR, nieoficjalnie mówiono jednak o sześciu utraconych maszynach).
Straty armii i sił paramilitarnych Osetii to 22 żołnierzy i 10 funkcjonariuszy MSW (biorąc pod uwagę zażartość choćby walk w Cchinwali wydaje się, że są one poważnie zaniżone). Z kolei prokurator generalny Osetii stwierdził we wrześniu, że na liście poległych i zaginionych bez wieści podczas działań wojennych znajduje się 1692 obywateli republiki. Dokonano jakoby ekshumacji i identyfikacji 276 ciał ofiar ataku armii gruzińskiej na Cchinwali (informacji tej nie potwierdziły źródła niezależne, ale biorąc pod uwagę intensywność gruzińskiego ostrzału w pierwszej fazie konfliktu ilość ofiar cywilnych w istocie może być znaczna, choć być może w liczbie tej mieszczą sie również polegli kombatanci). Należy przy tym podkreślić, że straty wśród ludności cywilnej i sposób traktowania nie-kombatantow podczas działań, w tym wzajemne zarzucanie sobie zbrodni wojennych to elementy toczącej się obecnie batalii medialno-propagandowej, która skutecznie uniemożliwia zbliżenie się do prawdy.
Powyższe omówienie nie pozostawia wątpliwości co do tego kto wojno przegrał. Bez wątpienia przegrała ją Gruzja. Ale wydaje się także, że nie wygrała jej Rosja. Moskwie udało się co prawda odsunąć w czasie (trudno obecnie powiedzieć, czy również uniemożliwić) wejście Gruzji do Sojuszu Północnoatlantyckiego, ale cel strategiczny, jakim było ponowne wciągniecie kaukaskiego sąsiada w obręb własnej strefy wpływów, osiągnięty nie został i trudno zakładać, by Tbilisi zmieniło prowadzoną politykę, niezależnie od politycznej przyszłości obecnego gruzińskiego prezydenta.
Wojna w Gruzji zmusiła opinię światową do zredefiniowania swej postawy wobec Rosji. Owa ?nowa polityka wschodnia? Unii Europejskiej (jak i poszczególnych państw byt ten tworzących) oraz Stanów Zjednoczonych (gdzie dodatkowo władzę przejmuje prezydent – demokrata) dopiero się kształtuje, ale ostatnia wojna kaukaska, a następnie uznanie niepodległości Abchazji i Osetii Południowej będzie jednym z głównych wyznaczników dokonywanej redefinicji. Znamienny jest fakt, że nader wstrzemięźliwy stosunek do polityki Moskwy na Kaukazie zasygnalizowały państwa członkowskie Szanghajskiej Organizacji Współpracy, stworzonej wszak między innymi z inicjatywy Rosji.
Wojna spowodowała ponadto odpływ z Rosji zagranicznego kapitału. Być może samo w sobie zjawisko to nie byłoby groźne, gdyż w okresie hossy naftowej zgromadzono w Rosji rezerwy walutowe szacowane na 581 mld dolarów, ale negatywne zjawiska zostały spotęgowane przez widmo globalnego kryzysu i załamanie sie światowych cen ropy naftowej. Lawina negatywnych zdarzeń zaistniałych w gospodarce rosyjskiej zapoczątkowana lękiem inwestorów zagranicznych przed wojna kaukaską może wiec doprowadzić w tym kraju do bardzo poważnych konsekwencji gospodarczych.
Konkludując: kaukaska rozgrywka weszła w jakościowo nową fazę. Wojna gruzińska nie była ani jej początkiem, ani końcem. Musimy zatem szczególnie uważnie przyglądać się rozwojowi wydarzeń w tym regionie, aby wyciągać wnioski, przewidywać rysujące się tendencje i konstruować scenariusze uwzględniające doświadczenia tamtego regionu w budowaniu bezpieczeństwa narodowego Polski. Wydaje się bowiem, że Moskwa zdecydowała się na zaostrzenie kursu w relacjach Zachodem. Determinuje to określone zagrożenia również dla naszego kraju. Konieczne jest zatem – co juz na łamach ?Komandosa? postulowano wielokrotnie – pilne dokonanie przeglądu pasywów i aktywów w obszarze szeroko rozumianego bezpieczeństwa, a następnie opracowanie i wdrożenie programu działań dostosowujących nasze możliwości do nowych wyzwań i zagrożeń.
Niezbędne są jednak działania realne, takie jak choćby powrót do kilku koncepcji dywersyfikacji dostaw gazu, a nie wyłącznie ?zaklinanie rzeczywistości? i wygłaszanie życzeniowych opinii lub uprawianie polityki determinowanej sondażami popularności. Należy, co rychlej, doprowadzić do swoistego przebudzenia i odrzucenia tłoczonego w umysły Polaków fałszywego przeświadczenia, że członkostwo w NATO i UE ?automatycznie? i ?na zawsze? gwarantuje nam bezpieczeństwo.